Nasz patron

Święty Teodor Męczennik

Żył około roku pańskiego 304

Teodor był potomkiem szlachetnego rodu w Syrii. Wyrósłszy na krzepkiego i zdatnego do broni młodzieńca, zaciągnięty został do wojska i wstąpił do legionu w Amazei nad Pontem.
W roku 306 ogłoszono ostatni dekret cesarski przeciw chrześcijanom, zostawiający im wolny wybór pomiędzy śmiercią i czcią bogów rzymskich. Strach i przerażenie ogarnęły wtedy chrześcijan. Teodor był wprawdzie dopiero nowozaciężnym w służbie wojskowej, ale wytrwałym żołnierzem Chrystusa. Śmiało spojrzał niebezpieczeństwu w oczy i wcale nie ukrywał się ze swoją świętą wiarą. Dlatego też jego pierwszego wezwano, aby złożył ofiarę bogom. Jednak nieustraszony młodzieniec oświadczył głośno i uroczyście wobec całego legionu: „Jestem chrześcijaninem, nie będę przeto bił czołem przed bożyszczami pogańskimi”.
Sędziowie namawiali go życzliwie i łagodnie, aby zastosował się do woli cesarskiej i oddał bogom, co im się należy, ale Teodor odparł: „Nim zostałem żołnierzem cesarskim, byłem już żołnierzem Chrystusa; wielbię tylko Jedynego Boga i Syna Jego jednorodzonego, wasi bogowie są złymi duchami; taką jest moja wiara, za którą wszystko zniesię; jestem gotów; bijcie, sieczcie, krajcie, szarpcie, palcie mnie, czyńcie z moim ciałem, co wam się żywnie podoba, ale pozwólcie mi wyznawać mego Pana i Boga”.
Podobała się sędziom śmiałość młodzieńca, ale uważając te słowa za chwilowe uniesienie, spodziewali się, że w drugim przesłuchaniu okaże się posłusznym woli cezara i rzekli: „Zostawimy cię jeszcze na wolnej stopie i damy ci kilka dni do namysłu; skorzystaj z tego czasu i wiedz, że pragniemy ci powierzyć wysoką godność kapłana matki bogów Cybeli”.
Teodor spędził czas mu pozostawiony na modlitwie, oswoił się z myślą śmierci i spalił w nocy obraz Cybeli wraz z kapliczką, w której tenże był umieszczony. Ponieważ się zaś nie krył z podpaleniem, pociągnięto go do odpowiedzialności. W śledztwie tak się tłumaczył: „Podłożyłem ogień, aby przekonać się o potędze Cybeli, której kapłanem miałem zostać, ale wasza bogini nie wytrzymała próby ognia”.
Wówczas sędzia kazał go okrutnie osmagać, grożąc większą karą, jeśli nie będzie posłuszny. Teodor odpowiedział: „W nadziei dóbr niebieskich i wiekuistej korony, męki się nie obawiam, choćby i najgroźniejszych; Pan i Król mój stoi przy mnie, On mnie do Siebie przyjmie, gdy mnie siły odstąpią”. Znowu sędzia popróbował zmiękczyć go pochlebstwem i obietnicami: „Jeśli będziesz posłuszny, zaręczam ci na słowo, że otrzymasz wysoki stopień w wojsku, a miasto uczyni cię kapłanem Cybeli”. Roześmiał się głośno Teodor i rzekł: „Wasi kapłani są nędznikami, żałuję ich mocno, gdyż są zwolennikami kłamstwa i zazdrości; ale jeszcze mocniej lituję się nad arcykapłanami, gdyż są pomiędzy złymi najgorsi. Żałuję i cesarzy, którzy zwodzą lud bezbożnymi prawami, i oni odgrywają rolę arcykapłanów, a wstępując na nieczyste ołtarze, stają się rzeźnikami i kucharzami, zabijając zwierzęta i nurzając ręce w ich jelitach”.
Przebrała się miara cierpliwości sędziego, który zaczął się pastwić na Teodorze torturami, ale Teodor nie upokorzył się, śpiewając na głos znany psalm: „Chwalić będę Pana każdego czasu, niech chwała Jego nie umilknie w ustach moich”. Sędzia, któremu ta wytrwałość była niepojęta, rzekł: „Nieszczęsny, czy to nie jest hańbą i niedorzecznością tak ślepo ufać owemu człowiekowi Chrystusowi, który sam zginął nędzną śmiercią na krzyżu?” Spojrzawszy rozjaśnionym obliczem w Niebiosa, odpowiedział Teodor: „Nazwij to hańbą i niedorzecznością, ale ja i wszyscy, którzy znają Chrystusa, z chęcią bierzemy tę hańbę na siebie”.
Odprowadzono Teodora do więzienia i odmówiono mu pokarmu, ale pojawił się u niego Chrystus i posilił go. W nocy ujrzano światłość w więzieniu i śpiew wielogłosowy. Straż przybiegła i ujrzała Teodora pogrążonego we śnie.
Kilkakrotnie jeszcze usiłowano go zmusić do odstępstwa, ale wszystkie te pokuszenia obijały się o jego stałość, jak o stalowy pancerz. Bezradny sędzia zapytał go w końcu: „Mów co wolisz, czy zostać przy życiu, czy pójść do swego martwego Chrystusa”. „Jestem — rzekł Teodor — byłem i będę przy Chrystusie”.
Zapadł wyrok, że ma być spalony żywcem i to bezzwłocznie. Żaden zwycięzca nie wchodził tryumfalnie do zdobytego miasta, jak Teodor kroczył do miejsca, gdzie czekał na niego stos. Przeżegnawszy głowę i piersi znakiem Krzyża Świętego, polecił duszę, kraj rodzinny i wszystkich chrześcijan opiece Boskiej. Wtem spostrzegł w tłumie swego najmilszego przyjaciela Kleonika z oczami od łez zaczerwienionymi i pocieszył go tymi słowami: „Miły bracie, czekam na ciebie, przyjdź szybko do mnie, rozłączeni tutaj, połączymy się z sobą na tamtym świecie!” Płomień ogarnął świętego Męczennika, z ust jego wzniósł się ku Niebu hymn na cześć Trójcy Świętej, a zgromadzeni widzieli wzbijającą się ku Niebu jego duszę w postaci płomienistej błyskawicy.
Bogobojna kobieta Euzebia zakupiła nietknięte płomieniem ciało, pochowała je w mieście Euchai, skąd pochodziła, wystawiła mu okazały grobowiec, który zwiedzali liczni pielgrzymi, doznając przy nim wiele cudów. Później stanął nad jego grobem wspaniały kościół, na którego ścianach były liczne malowidła, przedstawiające sceny z życia świętego Męczennika.

Modlitwa:
Panie, prosimy Cię, daj nam za przyczyną Teodora świętego ową wielkoduszną miłość, która by nas natchnęła siłą ofiarności i poświęcenia wszystkiego dla Ciebie. Ponieważ całe życie nasze ma być nieprzebranym pasmem ofiar, ofiarujemy Ci przeto wszystko, czym jesteśmy i co mamy. Racz nam dopomóc, ażebyśmy codziennie we wszystkich myślach, słowach, uczynkach i cierpieniach swych z siebie ofiarę czynili na Twą cześć i chwałę. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi Bóg po wszystkie wieki wieków. Amen.

Święty Kajetan

Żywot świętego Kajetana, Zakonodawcy

Święty Kajetan urodził się z bogatych i zacnych rodziców, w roku 1480 w mieście Vicenza, w rzeczypospolitej Weneckiej. Skoro tylko ujrzał światło dzienne, pobożna matka ślubowała oddać go na służbę Boga i Najświętszej Panny. Już jako dziecię pilnie wystrzegał się grzechu, był miłosiernym i szczodrobliwym względem ubogich, często cierpiał głód dobrowolnie, ażeby mógł ofiarować śniadanie lub wieczerzę głodnemu. Wstawiał się u rodziców za biedakami i zbierał dla nich jałmużny u krewnych. Najmilszą zabawą jego było budować ołtarzyki, które przystrajał obrazkiem Bogarodzicy i kwieciem.
Odebrawszy pod okiem rodziców gruntowne wykształcenie w naukach od nauczycieli, udał się na uniwersytet do Padwy, na naukę prawa, i uzyskał tam stopień doktora prawa. Wysokie urodzenie, wielka uroda, nadto bogactwa i talenta, które dla tylu młodzieńców bywają pokusą do złego, były dla niego podnietą do największej prostoty i pokory. Brali mu to za złe krewni i łajali go, mówiąc: „Taka pokora może być zaletą u biedaków, ale u wysoko urodzonych jest czemś nikczemnem.“
Poszedł następnie Kajetan do Rzymu, chcąc w zaciszu poświęcić życie Bogu i modlitwie. Ale blask cnót jego bił tak jasno, że Papież Julian II powierzył mu ważny urząd protonotaryusza Apostolskiego. Wysoka ta godność w niczem nie odmieniła pokory jego. Kilku Prałatów i osób świeckich utworzyło było w owym czasie „Towarzystwo miłości Bożej“ dla powstrzymania moralnego upadku, wskutek ustawicznych wojen i zamieszek we Włoszech powstałego, jako też położenia tamy szerzącemu się odszczepieństwu w Niemczech. Kajetan przystąpił do rzeczonego Towarzystwa, złożył swój urząd, i licząc lat trzydzieści i sześć, otrzymał święcenia kapłańskie.
Naglące interesa powołały go jednak niezadługo do Vicenzy, gdzie się było utworzyło takie samo Towarzystwo z obywateli miejskich. Z radością przystąpił do ich związku, mimo swego wysokiego pochodzenia i szorstkich wymówek ze strony swych krewnych. Słowa jego i przykład utrwalił dalszy byt tego Towarzystwa. Na prośby swego spowiednika, podjął się polepszenia wielkiego szpitalu w Wenecyi, z którego to zadania wywiązał się ku zdumieniu wszystkich. Wróciwszy do Rzymu, połączył się ze znakomitym Piotrem Karaffą, Biskupem Teateńskim, i dwoma innymi kapłanami, postanawiając założyć Zakon, którego zadaniem miało być dostarczenie ludowi dzielnych spowiedników.
Statuta zakonu opiewały: członkami mieli być świeccy kapłani, żyjący klasztornem odosobnieniu i oddający się wyłącznie duszpasterstwu; ślubować mieli ubóstwo, nie posiadać ani dóbr, ani stałych dochodów, a żyć tylko z tego, co im przyniesie dobrowolna ofiara. Zbieranie jałmużny było zabronione. — Statuta te wywołały powszechną niechęć i głośny opór, a mianowicie ganiono nakaz wygórowanego ubóstwa.
Kajetan zbił dowolnie wszelkie zarzuty i wątpliwości, a powołując się na czasy Apostolskie, mówił: „Odkąd-że to straciły znaczenie słowa Jezusowe o liliach polnych i ptakach niebieskich? Azali nad nami czuwa Opatrzność Boża tylko w latach urodzajnych i spokojnych? Azali Ojciec niebieski poprzestał liczyć włosy na głowach naszych?“ Papież Klemens VII zawołał zdumiony: „Zaiste, takiej wiary w Izraelu nie znalazłem!“ I natychmiast zatwierdził nowy Zakon. Roku 1525, w dzień podniesienia świętego Krzyża, złożyło szczupłe grono zakonników święte śluby, obrało przełożonym Karaffę, który oddał pastorał swemu następcy, i zajęło niewielki dom w Rzymie.
Strasznym był rok 1527 dla Rzymu. Wojsko cesarza Karola V we Włoszech, nie pobierając od dawna żołdu, domagało się natarczywie oddania na łup jakiego bogatego miasta, wkońcu wzięło szturmem Rzym i po barbarzyńsku w nim zaczęło gospodarzyć. Niczemu nie przepuszczając, znieważano nawet kościoły mordami, rabunkami i bezwstydem. W tem utrapieniu jedyną pociechą było przykładne i budujące zachowanie się księży Teatynów. Wielu Rzymianom uratowali oni życie, pielęgnowali rannych, pocieszali umierających i ratowali nędzarzy od śmierci. Za to mściło się rozpasane żołdactwo na ich ubogim klasztorku. Kajetana męczono, katowano, wołając, aby wydał ukryte skarby. Na ostatku wrzucono go z kilku braćmi zakonnymi do więzienia, z pogróżką nowego męczenia. Dowódca tej rozbestwionej zgrai słysząc, jak w więzieniu śpiewają Psalmy i chwalą Boga, otworzył drzwi i wypuścił ich na wolność. Wynieśli się do Wenecyi, gdzie panująca w r. 1530 zaraza dała im sposobność pokazania się w nowem świetle poświęcenia i miłosierdzia.
Sława Teatynów spowodowała miasto Neapol do proszenia świętego Kajetana za pośrednictwem Ojca świętego, aby i u nich założył dom zakonny. Gdy święty Zakonodawca z sześciu kapłanami stanął na miejscu, bogaty hrabia Opido chciał mu darować wygodnie urządzony dom wraz z kaplicą i znacznym rocznym dochodem. Kajetan nie przyjął darowizny i wyrzekł pamiętne słowa: „Włości i dokumentów nie potrzebuję: mam obietnicę Jezusa Chrystusa, stwierdzoną Krwią Jego Najświętszą, a ta obietnica upewnia nas, że mnie i moim na niczem zbywać nie będzie, bylebyśmy Mu wiernie służyli.“ Wprowadzili się tedy do ubogiego domku; wkrótce jednak pokazało się, dlaczego ich Opatrzność powołała do Neapolu. Pojawiły się bowiem w mieście pisma Lutra, a dwóch mnichów zaprzańców zaczęło lud bałamucić i namawiać do przyjęcia nowej wiary. Kajetan zdarł obłudnikom maskę, doniósł władzom o tajnych schadzkach i wymógł u rządu, że zwodzicieli z miasta wygnano. Za przykładem jego podniosła się religijność i moralność duchowieństwa i ludu. Ale olbrzymie te prace wyczerpały siły i powaliły go na łoże boleści. Lekarze radzili w ostatniej chorobie, by dla zdrowia przestał sypiać na deskach, na co im jednak odpowiedział: „Zbawiciel mój umarł na krzyżu, niech-że mi więc będzie wolno skonać w popiele.“ Kazał się następnie położyć na worze pokutnym, rozciągniętym na ziemi posypanej popiołem, przyjął Sakramenta święte i oddał Bogu ducha dnia 7 sierpnia 1547 r. W roku 1629 zaliczono go do „Błogosławionych“, w roku 1671 do „Świętych.“ Zakon jego rozkrzewił się po Włoszech, Hiszpanii, Niemczech i w naszym kraju, ale przewroty i burze polityczne nowszych czasów dużo mu zaszkodziły.

Nauka moralna.
Życie świętego Kajetana opierało się na dwóch zasadniczych prawdach nauki Chrystusowej: Wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, który nam wskazuje drogę życia, zaopatruje potrzeby nasze i dlatego zasługuje na ufność naszą. Wszyscy stanowimy jedną rodzinę, jesteśmy sobie braćmi i siostrami, a ta miłość nie pozwala, byśmy dla bogactwa, urody, talentów, nauki, szlacheckiego rodu, rozrywali to braterstwo, czynili jakieś wyjątki, przywłaszczali sobie przywileje.
Hrabia Opido był porywczym i nieraz o drobnostkę unosił się gniewem na swą czeladź. Jednego razu odezwał się do niego święty Kajetan: „Panie hrabio, czy jesteś też gotów tak skwapliwie słuchać rozkazów Boga, jak żądasz, aby cię bliźni słuchał?“ W tych słowach dał dumnemu magnatowi naukę, że mamy być pobłażliwymi względem podwładnych.
Innego razu prosił go jeden z przyjaciół, aby się wstawił u pewnego dostojnika za synem, ubiegającym się o posadę sędziego. Święty Kajetan wysłuchał cierpliwie prośby i po krótkim namyśle taką mu dał odpowiedź: „Kochany przyjacielu, dobrzeć to, gdy lud otrzymuje godnych i uczciwych sędziów, ale wątpię, czyby to było dobrze, gdyby się mnich chciał mieszać w sprawy świeckie.“
Córce brata, która mu z żywą radością donosiła o swym bliskim ślubie, odpisał: „Człowiek, który dla świata zapomina o prawdziwej ojczyźnie i Niebie, podobny do wędrowca, co się upił w karczmie i odurzony nie może odnaleźć drogi do domu.“
Pewien uczony pragnął wstąpić do jego Zakonu, ale będąc słabego zdrowia, prosił, aby mu lepszą dawano strawę i dozwolono według upodobania wychodzić. Święty Kajetan odpowiedział: „Mój kochany, nic więcej Zakonowi nie szkodzi, jak te nieszczęsne wyjątki dla pewnych osób. Podeszły wiek i zdrowie zasługują na uwzględnienie, ale uwzględnienie to należy do starszych klasztornych, a naszą starszyzną klasztorną jest Opatrzność Boska. Kto chce do nas wstąpić, winien się rzucić do nóg Chrystusowi i w ramiona tego Zwierzchnika, a nie żądać przywilejów dla siebie.“
Nie był święty Kajetan nierozsądnym, zdając siebie i Braci na Opatrzność Bożą, i nie troszcząc się o dzień następny. Wiedział, że służy Panu, który go nigdy nie zawiedzie. Nigdy też nie zabrakło braci zakonnej chleba, ubioru i pomieszczenia. Naśladujmy go w tej ufności, nie troszczmy się zbytecznie o to, co będziemy jeść i co będziem pić, bo Bóg nas nie opuści.

Modlitwa.
Boże, któryś z miłosierdzia Twego świętemu Kajetanowi, Wyznawcy Twojemu, dozwolił jak najwierniejszy żywot naśladować, spraw łaskawie, abyśmy za jego pośrednictwem i przykładem w Tobie jedynym ufność naszą pokładali i przede wszystkiem pragnęli dóbr niebieskich. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.

Źródło: https://pl.wikisource.org/wiki/Żywot_świętego_Kajetana,_Zakonodawcy

Scroll to Top
Parafia Wojciechów